Imprezowo

29.04.2008, 17:29 | prywatnie
Zmieściłem się w dwóch tygodniach od poprzedniego wpisu - nieźle jak na mnie i moje dwumiesięczne pustki. Trochę spraw się nazbierało, ostatnie dwa tygodnie były bardzo aktywne, spędzane z dala od kompa i mam nadzieję, że na tym się nie skończy, bo szczerze mówiąc spodobało mi się to. Szczególnie po 3 latach licencjata, podczas którego nic zupełnie się nie działo, przynajmniej dla mnie. A więc jedziem z tym koksem.

Pozałatwiałem parę różnych spraw, m.in. złożyłem PIT, zaklepałem jazdy doszkalające (13 maja - 4h, połowa na chevrolecie, połowa na toyocie).

Powróciłem na forum T-Music. Nie minęło kilka dni, a dostałem tytuł User of the Month. No cóż, dużego ruchu tam nie ma, piszą głównie modowie albo admini, więc nie ma się co dziwić. Udało mi się zdobyć kilka starych kompilacji, które straciłem razem z wieloma innymi rzeczami, kiedy padł mi twardziel. Poza tym odkryłem bardzo ciekawą, nową pozycję zaliczającą się do eurorapu: Highland - Dimmi Perche. Cała płyta jest świetna, szczerze polecam.

Środa. Po raz pierwszy w życiu zasmakowałem w japońszczyźnie. Co prawda sam zamówiłem kurczaka z wasabi i ryżem, ale kurczak to kurczak, jakkolwiek przyprawiony. Na szczęście spróbowałem sushi od Piotrka: na początku dziwne w smaku, ale okazało się całkiem niezłe. Ceny niestety były porażające, poza tym Agniecha spodziewała się czegoś bardziej w klimatach kebab / hamburger na nasze spotkanie. Ah, zacząłem od końca, początek wyglądał tak: umówiłem się z Agniechą na spotkanko, żeby sobie pogadać, Agata miała się dołączyć w międzyczasie, wszystko po zajęciach, w środę na 17. Z drugiej strony Piotrek wybierał się do nowootwartej japońszczyzny (nazywającej się bodajże Kobi) razem z Pawłem, też na 17. Połączyłem obie opcje, bo nie chciałem rezygnować z jednej na rzecz drugiej. Reszta tak jak wyżej. Aha, zakosiłem pałeczki na pamiątkę. Na początku jadło się ciężko, precyzji nie za wiele a i męczące to to trochę było, ale ogólnie na plus.

Piątek. Spotkałem przypadkiem Marychę, wspominaliśmy Grecję i takie tam. Nawinął się Paweł, więc we troje pogadaliśmy trochę siedząc w Archiwum.

Niedziela. Paweł poznał Efkę, Efka Pawła. Spotkaliśmy się gdzie? Taaak, w Archiwum. Siedzieliśmy sobie w trzyosobowym gronie rozmawiając. Poszła jedna kolejka kamikaze, później odwiedziliśmy kebabownię "za bramą". Dawno kebaba nie jadłem, dawno kamikaze nie piłem, w końcu była okazja na jedno i drugie.

Środa. Zebraliśmy się gromadką większą i poszliśmy na mecz do pubu, pojedynek Manchesteru z Barceloną. Warka na metry, ekipa całkiem spora, bo zebrali się ludzie z trzech lat informatyki licencjackiej, którzy to po zakończeniu studiów na KULu rozeszli się po świecie. A to UMCS, a to Warszawa tudież jeszcze inne miejsca. Około 15 ludzi w sumie, więc wynik całkiem niezły. Dużo się nie działo, bo poza niewykorzystanym karnym przez Cristiano Ronaldo na początku meczu było względnie spokojnie, skończyło się bezbramkowym remisem.
Po meczu i kilku piwkach wyszliśmy z pubu, by udać się w stronę Archiwum - w końcu tego samego dnia mieliśmy tam imprezę wydziałową. Były małe problemy przy wejściu, bo ochrona zdziwiła się nieco grupą zorganizowaną, próbującą wejść chwilę przed północą. Zaczęli nawet nawijać, że to impreza dla etyki, filozofii czy czegoś w tym stylu, ale żart im się nie udał. Jak się później okazało były np. dziewczyny z UMCSu, więc wydziałowa, a nawet uczelniana impreza to to nie była na pewno. W końcu zaczęliśmy wchodzić pojedynczo i jakoś dotarliśmy do wnętrza Archiwum. Nie przejmując się damskim gronem władowaliśmy się na takie bajeranckie podwyższenie, gzyms drewniany, parapet nawet czy jak to to się nazywa. W każdym bądź razie mieliśmy widok na całą salę. Pod koniec nawet barmani jak już nie mieli co robić, to się dołączyli do zabawy i tańczyli naprzeciwko nas za barem to samo co my.
Ogólnie wyjście bardzo udane, oby więcej takich. Dzisiaj mecz rewanżowy, może i dicho jakieś się znajdzie.

Piątek. Idąc za ciosem w meczykowych klimatach zorganizowaliśmy się i zagraliśmy własny mecz. Jako że kondycję mam prawie że zerową, nie grałem w nogę od ładnych kilku lat, a nawet wtedy nie wychodziło mi to za dobrze, tak więc już po 10 minutach ledwo żyłem, a to był dopiero wstęp. W sumie graliśmy 3 godziny, wysilałem się jak mogłem, ale w sumie grałem beznadziejnie. Cóż poradzić, oszukiwać się nie będę. Mam nadzieję, że za bardzo drużynie nie przeszkadzałem, bo ogólnie to było nawet wesoło, mimo braku siły do poruszania dwoma kluczowymi kończynami i bólem mięśni przez najbliższe kilka dni.

Komp któryś raz z kolei się zbuntował, padł na dobre. Podejście wypracowane już wcześniej, czyli rozkręcić na części pierwsze, przeczyścić i wsadzić spowrotem (z małymi kombinacjami RAMem) w końcu zadziałało. Komp działa na słowo honoru, zgrywam wszystko na płyty DVD i szykuję się do formatowania. Niefajnie tak mieć grata, który w każdej chwili może się spalić, jeśli na dodatek mam na nim zakładać nowego neta (upc zamiast tepsy). Neostrada do końca miesiąca jest, więc dużo czasu mi nie zostało.

Maj zapowiada się koncertowo, jak to ma w zwyczaju okres juwenaliowy. To już drugi rok, kiedy impreza jest dobrze skoordynowana - na starcie jest duża impreza wszystkich uczelni, a pozostałe koncerty wzajemnie się uzupełniają. Nie ma już bajerów, że przez tydzień nic się nie działo, a w weekend były cztery koncerty na raz i trzeba się było decydować na co iść a co opuścić.
Na początku impreza inauguracyjna, podejście moje jak do zeszłorocznego Reamonn'a - nie słucham, ale duże to to, więc warto pójść i wyskrobać na murku "ja tu byłem". W tym roku (7 maja) będzie to Mattafix i Jamal. Juwenalia przyszykowały Vavamuffin (8 maja), Comę i Hey (9 maja - swoją drogą chciałbym pójść, bo Comy dawno nie widziałem, a Hey to klasyk sam w sobie, ale koliduje mi to z wyjazdem do Kielc...). Medykalia z Wyspą zorganizowały Irę (15 maja), tego samego dnia Kozienalia proponują Safri Duo podczas House On Air. Kozienaliów ciąg dalszy następnego dnia (czyli 16 maja): Łzy i Kasia Kowalska. Kowalską ustawiam jako priorytet koncertowy, bo zasłuchałem się swego czasu w jej dyskografii, a nigdy nie słyszałem jej jeszcze na żywo. Przynajmniej z tego co pamiętam, więc tak parę lat wstecz co najmniej. Ostatni punkt koncertowy (17 maja) to Hurt, którego Załogę G przegapiłem niefortunnie na koncercie w Skarżysku i zamiast być już na stadionie słuchałem sobie tego z pewnej odległości.

Wczoraj spontan, olewka seminarium z pracy magisterskiej, zbiórka o 17:00 pod bramą krakowską, poszliśmy pić. Ostatecznie uzbierało się nas 5 osób z roku i ogólnie było wesoło. Piwo i kebab wpiszę chyba jako obowiązkowy punkt każdej wyprawy na miasto, choć wyjątkowo nie odwiedziliśmy Archiwum.

Wpis z dedykacją dla konkretnej osoby, z jednym, banalnym, ale jakże konkretnym stwierdzeniem: cierpliwości. Jakie to proste, jednocześnie skomplikowane, ale... działa! Mam szczerą nadzieję, że się uda i będzie dobrze. Należy Ci się to, zdecydowanie. Po prostu poczekaj, aż nadejdzie odpowiedni czas.

Starałem się pisać krótko i zwięźle, ale nie wyszło. Może w kolejnym wpisie się uda, ale nic nie gwarantuję. Tak więc do następnego.

komentujKomentarze:

cisza... spokój... napisz coś nowego :) (wiem, że nie masz czasu). Ja już zaciskam kciuki za prawko. 3maj się!
I tak nic ciekawego nie było XD
Hmm Hurt Cię ominął bo niestety wolałeś podziwiać 'uroki' miasta niż iść na koncert;P


;]
Pff, nie dam się. Żeby mnie kobiety wiązały i gdzieś wywoziły? Oki, drugie czemu nie, do jakiejś willi z basenem czy coś, na pierwsze w pewnych okolicznościach też bym nie narzekał, ale na pewno nie dam się wywieźć w bliżej nieokreślone "daleko stąd" ;)
To jest myśl – zwiążemy, zakneblujemy, wpakujemy do czarnej wołgi, wywieziemy gdzieś daleko stąd i tyle będzie z rumakowania... Agnieszka mi pomoże ;P
Aga, a bujaj się, po prostu postanowiłem zmienić co nieco w dotychczasowym funkcjonowaniu na studiach, czyli wyjść w końcu sprzed monitora ;)

Seszynieszuniunieczynianiuńka, Ty żyjesz! :D
Nikat?
SEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEESZ ! ! ! ! !!
<inteligentny komentarz na temat>

Uhm, dzień dobry?

...

</inteligentny komentarz na temat>
efka, weź Ty go wywieź gdzieś na jakieś alkoholowe pustkowie bo stoczy się chłopak:P a może ten zaniki pamięci to już starcza demencja??:P:P Jak tam się czujesz:>
ooooooo (więcej nie umiem powiedzieć ;P kochany jesteś ;P)
Nikacik, rzuć najpierw linkusiem do blogaska, to chętnie poczytam, niom =D

Agniecha, a żebyś wiedziała, że już mi mózg wyżera, ledwo udało mi się przypomnieć dni z zeszłotygodniowych imprez, miałem też problemy z ustaleniem kolejności ;P

Co do zapominania, to a propo kompa zapomniałem napisać, że mi monitor padł, był w naprawie parę dni, dzisiaj go odebrałem. Tak więc przez parę dni jechałem na 17' CRT wyciągniętym z piwnicy zamiast mojego koffanego 20' LCD ;)

Efciu, ja Ci całe życie poświęciłem, nie wystarczy? ;)
Mam opisać ze szczegółami Twój pobyt u mnie? :D
Księgę gości zrobię jak tylko będę mógł, czyli może nawet dzisiaj, a póki co ją zamknąłem, żeby nie trzeba się było bawić w usuwanie spamu. Jak ktoś będzie miał wielką ochotę się wpisać, to może to zrobić w komentach ;)
jedno zdanie mi poświęcił :( jedno... dzięki za zdemolowanie księgi gości ;P ja Cię proszę o skrypt odporny na spam, a Ty mi wrzucasz skrypt odporny nawet na zwykłych użytkowników ;P (nie wiem, czy wiesz, ale nie można się do niej wpisać ;))
ps. "Wpis z dedykacją dla konkretnej osoby...", a ja wiem o kogo chodzi i podzielam, co napisał ten mój Ender tancerz i alkoholik ;P cierpliwości i należy Ci się ;)
a o czwartkowym piwie w chatce z geografami i spotkanie z Piotrkiem Z. to co??!!!!! Od tego chlania to CI już na pamięć padło:P:P
sweet blogasek Ci wyszedł :P
WpAaADnij Do mNie! ! ! ! ! !!

PaPppapapPPPAAAA


<posżła sie podleczyc>
muahaha
PIERWSZA~!


znOOfff

lece czytac

XDDDDDDDDDDDDDD