Nowy notebook, podejście... ostatnie?

29.01.2009, 02:30 | apple
To, że w pewnych kwestiach mam niesamowitego pecha przekłada się chyba na inne, w których miewam sporo szczęścia. Próba zakupu nowego laptopa łapie się idealnie do pierwszej kategorii. No, ale kwestia karmy w moim życiu to temat na zupełnie inny wpis. Poniżej mam zamiar opisać moje przygody związane z notebookiem, którego już od ponad pół roku próbuję kupić. Nie jest to tak łatwe, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać.

Sporo się nad tym zastanawiałem (w poprzednim wpisie), w końcu podjąłem decyzję. Wybrałem Samsunga, jako że ładny, mały, lekki i przyjemny. No i nie jestem (jeszcze?) aż na tyle zafascynowany produktami firmy Apple, by zainteresować się ich systemem operacyjnym. Cóż, zainstalowanie XP na MacBooku to by było chyba przegięcie, nieprawdaż? W każdym bądź razie nie wykluczam posiadania Jabłuszek w bliżej nieokreślonej przyszłości, na dzień dzisiejszy postanowiłem jednak wybrać opcję, w której nie muszę się zbytnio wysilać ani zmieniać przyzwyczajeń. Co do tego wysilania... albo nie, nie będę uprzedzał faktów.
Zdecydowałem się na Samsunga. Zaglądam sobie radośnie na aukcję Allegro, po czym przecieram oczy ze zdumienia: jeszcze kilka godzin wcześniej Samsung X360 był za 4.000 zł, teraz nagle cena skoczyła do 4.700 zł. Że co? To akurat 700 zł podwyżki, czyli tyle, ile podrożał MacBook, co mnie trochę zniechęciło. Pomyślałem sobie, że jeśli za tą cenę mam mieć MacBooka, to wrócę do opcji zakupu Jabłuszka. No nic, postanowiłem jednak spróbować sprawdzić sytuację z nagłą podwyżką: łapię za telefon, bo na maila dwóch dni czekać nie mam ochoty. Zadzwoniłem do sklepu firmy, która te laptopy na Allegro wystawiła. Pogadałem sobie dziesięć minut z facetem, wyszło na to, że waluta niestabilna (normalnie deja vu), ceny im skoczyły i musieli podwyższyć. Nie wiedziałem nawet, że tak można na Allegro: najpierw zmienili tytuł aukcji, później opis, na koniec cenę. No nic, ugadałem z facetem, że policzy mi po cenie porannej, z poprzedniego cennika, czyli 4.000 zł. Muszę tylko zamówić notebooka u nich na stronie i dopisać w komentarzu to, co przez telefon wynegocjowałem. Super, udało się. Ruszyło mnie nagle, że w Media Markt nie było plakietki z ceną i nadal nie wiem ile kosztuje ten Samsung w moim własnym mieście. Spodziewałem się ceny w okolicach 4.500 zł, we wszelakiej maści porównywarkach cen sklepów internetowych Samsung X360 wahał się między 4.500 zł a 5.500 zł. W każdym bądź razie zadzwoniłem do Media, oczywiście czekałem z pięć minut aż ktoś znajdzie dla mnie chwilę czasu. Dodzwoniłem się, zapytałem o cenę Samsunga, na co dostałem w odpowiedzi 3.600 zł. "-Na pewno tyle? -Tak, na pewno". Ja tu negocjuję z 4.700 na 4.000, a w moim własnym Media jest za 3.600? Czy to aby na pewno ten sam notebook, ten sam model, te same parametry? Jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać. Sprawdziłem o której mam autobus, w międzyczasie próbowałem przelać sobie kasę z rachunku oszczędnościowego na zwykły, do którego mam kartę bankomatową. Nie udało się, były jakieś problemy. No nic, najpierw sprawdzę cenę i towar, później będę zastanawiał się nad gotówką.
Pojechałem do Media Markt, od razu poszedłem na stoisko z notebookami - stał sobie tam także Samsung X360, a przy nim plakietka z ceną. 3.800 zł. No tak, 200 więcej niż wspominał facet przez telefon, ale to nadal 200 mniej, niż jeszcze chwilę wcześniej wynegocjowałem wysyłkowo, a tutaj towar odbieram na miejscu i od razu wiozę go do domu. Ok, poprosiłem sprzedawcę o wskazanie mi pudła z X360. "Nie wiem czy mamy go jeszcze na stanie". Idziemy w stronę komputerka pracowniczego w celu sprawdzenia stanu magazynu. Facet najpierw popatrzył na zabraną ze sobą plakietkę, później na monitor, znowu na plakietkę, znowu na monitor. "A jednak jest, zostały dwie sztuki". Super, wezmę sobie jedną. Ach, zapomniałbym, nie mam przy sobie gotówki. Udało mi się wynegocjować rezerwację sprzętu w celu ponownego przyjścia z gotówką, a przy okazji okazało się także, że w komputerku widniała cena... 3.600 zł. Czekolada dla tego Pana w nagrodę za sprawne pokierowanie organizacją sprzedaży mojej przyszłej kopii Samsunga X360.
Szczęśliwy wpakowałem się w autobus i pojechałem do domu pokombinować z przelewem gotówki na odpowiednie konto. Wszystko byłoby super, gdyby nie kilka drobnych szczegółów: po pierwsze, eMax Plus ma bodajże tylko jeden darmowy przelew w miesiącu, kolejne są płatne, 5 zł za każdy, ale nie to było największym problemem. Otóż przelewu nie wykonam już samodzielnie, muszę zadzwonić na mLinię i połączyć się z operatorem. No niech będzie. Dzwonię z komórki, w końcu to 801, więc zje mi tylko jeden impuls. Rozmawiałem znowu ładne dziesięć minut zanim ustaliłem z panią czego od niej oczekuję. Dodatkowym problemem był fakt, że miałem limit dziennej wypłaty z konta na poziomie 2.000 zł, który trzeba było zmienić. Ok, przelew wykonany, wystarczy odwiedzić bankomat. Rozłączyłem się szczęśliwy, zacząłem sprawdzać autobus do Media. W tym momencie przyszedł sms z podsumowaniem rozmowy, 2 zł 70 gr za niecałe 10 minut. No no, ładna "opłata jak za jeden impuls" - chyba że ja o czymś nie wiem, to wtedy proszę mnie poprawić. W każdym bądź razie uzbrojony w karty bankomatowe (sztuk dwie, bo jedna wygasa w styczniu, drugą nową dostałem niedawno) pojechałem do Media Markt.
Odwiedziłem bankomat, wypłaciłem kasę (oczywiście "nowa" karta nie była jeszcze aktywowana, więc dobrze, że miałem starą, ważną jeszcze te kilka dni). Udałem się na sklep, pokazałem wydruk rezerwacji, odebrałem pudło i szczęśliwy, choć zmęczony, udałem się do domu. Jak się okazało to nie był koniec moich przygód, a jedynie zmiana ich typu.
Jako że na lapku zainstalowana została Vista, która jest systemem klasy "Syf, Kiła i Mogiła", postanowiłem zainstalować sobie na nim Windows XP, którego oryginalną kopię posiadam dzięki uprzejmości programu dla studentów MSDN AA. Notebook nie posiada napędu optycznego (nagrywary / czytnika CD/DVD), więc postanowiłem pobawić się opcją bootowalnego pendrive'a USB. Mimo usilnych i długotrwałych prób (nagrywania kilkoma różnymi programami, różnymi metodami) nie udało mi się nawet przeprowadzić instalacji do końca. Nawet sposób "skuteczny na 110%" okazał się niewystarczający. Nie byłem sam, jak się okazało problem uszkodzonego/niepoprawnego pliku hal.dll dotknął także innych użytkowników próbujących zainstalować XP bez użycia CD. Niestety, nigdzie nie było skutecznego rozwiązania (mimo otwartych około 40 różnych stron jednocześnie w Firefoksie z postami na forach tematycznych opisujących między innymi także mój przypadek). Po wielu usilnych próbach, łącznie z próbą nagrania innej kopii XP lub nawet Win 98, wygooglałem inne rozwiązanie. Napęd zewnętrzny - w teorii banał, podpinam napęd, wkładam płytę z instalką Win XP i gotowe. Napędu zewnętrznego nie miał nikt pod ręką, a nie spieszyło mi się zbytnio z zakupem nowego. Drugą opcją było wejście w posiadanie przejściówki USB - IDE, dzięki której podpiąłbym zwykły, wewnętrzny napęd CD/DVD pod notebooka. Na szczęście miałem jeden działający, zbędny napęd w piwnicy, problem polegał niestety na przejściówce, a powoli traciłem już cierpliwość. Olałem Allegro, udałem się do Media w celu porozmawiania z wcześniej poznanym Panem z działu komputery. Użyczył mi przejściówki, którą zakupiłem i zabrałem ze sobą do domu - jeśli nie będzie działać, to odniosę ją następnego dnia i dostanę zwrot kasy, a jak będzie, to po problemie. Podpiąłem dysk, ustawiłem BIOSa, odpaliłem instalkę XP. Wszystko zaczęło się układać, pliki instalacyjne były kopiowane na dysk, po czym... notebook się wziął i zrestartował, w połowie instalacji. Jak się okazało robił tak przy każdej kolejnej próbie, tak więc metoda ostateczna (i jedyna normalna, która powinna już zadziałać na 200%) zawiodła. Siedzę w środku nocy i piszę te kilometrowe pierdoły, których nawet mnie nie będzie się chciało drugi raz czytać. Siedzę na Samsungu z Vistą, która ma tyle dodatkowego preinstalowanego syfu, że uruchamia się wolniej od mojego PC, który ma zainstalowane wszystko, co się tylko da. Mam notebooka, ale z Vistą zamiast XP i kończącymi się pomysłami na zmianę tego stanu rzeczy. Jutro nowy dzień, może serwis Samsunga coś wymyśli, albo Pan w Media. Może Google coś podpowie, kto wie.
Tak oto wygląda moje tak zwane szczęście związane z notebookiem. Pół roku załatwiania MacBooka, po czym jak już postanawiam kupić Samsunga, żeby było szybciej i przyjemniej to mam kolejne zabawy, wolniej i nieprzyjemniej, tym razem związane ze sprzętem. No coż, przynajmniej sesja jak na razie do przodu...

komentujKomentarze:

fajny skrót M$... wiadomy.
@northerr: Mi akurat potrzebne był XP/Vista na MB, żeby popisać w .NET. Cel uświęca środki.
I tak Mac OS X pod każdym względem już przewyższa produkty M$.
no ale to nie miejsce na to...hmm? ;) zresztą jak kto lubi :)
No nie wiem. Różnica polega na tym, że MacBook z XP działa bez żadnych problemów.
to tak jakby wkładać klocek kółka w miejsce trójkąta :p
@northerr: XP na MB już przerabialiśmy. Ender widział jakie to proste. Usunięcie XP z MB to sama radość.
XP na MB :D
Jeśli w ciągu kilku dni nie uda mi się doprowadzić Samsunga do takiego stanu używalności, jakiego ja od niego oczekuję, to się chyba nad reklamacją zastanowię (10 dni mam na oddanie) i wrócę do opcji czekania kolejnych miesięcy na MacBooka ;)
MEGA ROTFL! ;) i po co kombinujesz? :)
to jest endrju. on ma zawsze pecha.

spytaj rafała. on wie wszystko:)

oj wiadomo, że każdy nowy sprzęt musi się dotrzeć zanim zacznie działać jak trzeba. Mój Andrzej tak przerobił Vistę, że działa normalnie. Powywalał kilka GB śmieci i da się pracować:) może po prostu pogrzeb w systemie jak już jesteś skazany na viste.
A z MacBookiem nie byłoby ani jednego problemu... :P
Mądry Polak po szkodzie?
Z tym 801 to masz rację pod jednym warunkiem: dzwonisz ze stacjonarnego. Z komórki bije wedle Twojej taryfy :P

Co do notebooka: tak to jest jak się kupuje Szajsungi :>