Pan magister Ender

16.06.2009, 21:14 | prywatnie
Wybaczcie taki mało skromny tytuł, ale jak już się udało, to się chciałem tym pochwalić.
Cóż, chciałem wejść pierwszy, miałem wchodzić drugi, a wszedłem ostatni. Na dodatek dostałem pytania od osoby, od której lepiej pytań nie dostawać. Nic to, obrona jest już formalnością, ocenę liczy się ze średniej ocen ze studiów. Sporo stresu, ale w końcu dostałem 4, skończyłem studia, zostałem magistrem. Kończy się jeden etap, by inny mógł się rozpocząć.

Co tam obrona, najlepsze miało być jeszcze przede mną. Jako że zapożyczyłem sobie trochę szczęścia, by wyrobić się z różniczkami, sesją, pracą magisterską, zdążyć zanieść do dziekanatu wszystkie dokumenty, a więc dla wyrównania poziomu Karmy w mym życiu należało mi się trochę niespodzianek. Wybraliśmy się gromadką świeżo upieczonych magistrów do Kleopatry. Przystanek przed wysiadką kontrola, ja wyciągam mój bilet pięciomiesięczny, który miał się skończyć tego dnia i co się okazuje? Skończył się dzień wcześniej. Czary-mary, mandacik za 100 zł. Poszliśmy na piwko i obiadek, jedzonko było bardzo dobre. Nawet promocja na shoarmę była. Z tego wrażenia zacisnąłem swój zgryz na widelcu, co zaowocowało ułamaniem się kawałka szkliwa na mej jedynce. Teraz cały czas to czuję i mnie to bez przerwy rozprasza. No, ale nic to, zaszyłem się w domu i postanowiłem przespać ten dzień, by nie ryzykować otwartego złamania czy dowolnych innych losowo wybranych przygód. Na szczęście nic więcej już się nie stało, 100 zł i kawałek zęba to całkowity koszt mojego Yang, nie licząc oczywiście opłat manipulacyjnych KULu. Nie powiem, żebym narzekał - i tak się opłacało.

Obrona była wczoraj, dzisiaj natomiast udałem się do Rzeszowa na małą rozmowę. Szczegóły nieważne, najlepsza to była podróż. Już od początku firma przewozowa nazywająca się Nowa wydawała się nieco podejrzana - kierowcą był koleś wyglądający jak świeżo sprzątnięty z dworcowej meliny żul. No jak babcię kocham, jedyna różnica polegała na tym, że nie śmierdział i miał gustowny prawie nowy i nawet w miarę czysty polar na sobie. Biletów oczywiście nie było, wszystko na słowo honoru. Bus bez żadnych oznaczeń, nazwy, numeru telefonu - nic, po prostu szarość. Najlepszy moment podróży nastąpił w chwili, kiedy szanowny pan kierowca wyprzedzając ze cztery samochody i TIRa za jednym podejściem na podwójnej ciągłej jadąc spokojnie 150 km/h zapragnął zapalić kolejną fajkę (tak, już palił wcześniej w busie podczas jazdy!), więc chwycił po samochodową zapalniczkę. Ta niefortunnie wypadła mu z ręki i upadła gdzieś pod fotelem. Kierowca nie zważając na przeciwności losu, jadąc pod prąd na przeciwległym pasie zajął się rzeczą najważniejszą, czyli poszukiwaniem zapalniczki pod fotelem. Zajrzałem śmierci w oczy, ale to nie całe życie przeleciało mi przed oczyma, a raczej wizualizacja mojego ciała, kiedy bus uderzy czołowo w coś dużego (np. TIRa) i zacznie fruwać w powietrzu, odbijać się od drzew i takie tam. Zlokalizowałem nawet pasy bezpieczeństwa (szok, w nieoznakowanym zupełnie busie pasy były przy każdym siedzeniu!) i zastanawiałem się czy głupio będzie wyglądać, jak się w tym momencie zapnę. Przetrwałem jednak chwilę słabości, spojrzałem na kierowcę, który zasmucony niepowodzeniem wrócił do obserwowania drogi, wyprzedził jeszcze ze dwa samochody i zrezygnowanym tempem około 140 km/h wrócił przecinając znowu podwójną ciągłą na właściwy pas. Trasa Lublin - Rzeszów? Nigdy więcej busa firmy Nowa. W drodze powrotnej poczekałem grzecznie na Galicję...

komentujKomentarze:

Możesz poopowiadać o drzewach binarnych - to bardzo ciekawy gatunek ;P
a szkoda - ja bym mogła o kasztanowcach opowiedzieć :P :*
northerr, dzięki ;]

shpyo, u nas rano go nie było, przyszedł po Klaudii, akurat kiedy Ewelina kończyła. Trzeci był Paweł, a jak ja wszedłem to się Smarzo obudził i pytał mnie o klasy, typy danych itp ;]

No ale coś tam odpowiedziałem i dał sobie spokój. O drzewa nie pytał ;P
Smarzo pytał? Mi się udało uniknąć go na obronie - gdzieś se poszedł ;)
Po pierwsze primo gratuluję tytułu!
Po drugie primo zasrane kobuchy (kanary)
Po trzecie gratuluję jeszcze raz :p
Efciu, pierwsze wrażenia całkiem przyjemne ;]
No i słońce plus żar z nieba, gdzie w Lublinie deszcz cały dzień podobno padał ;P

Aga, żadnego ataku, tylko tak bo mi się nudziło to zadzwoniłem, poza tym nie tylko do Ciebie dzwoniłem ;P
ale w między czasie z ataku paniki musiałeś do mnie zadzwonić:P
Skarbie... jakie wrażenie zrobiło na Tobie miasto?
Prawda? Ja to zawsze mam szczęście do takich wydarzeń ;]

Oj nie zgubiłem się, tylko koleś mnie 'wyrzucił' w innym niż zaplanowane miejscu. A że pierwszy raz w Rzeszowie byłem, to był mały problem. Na szczęście szybko zostałem pokierowany na obszar, który miałem wydrukowany jako tereny okoliczne celu mej wędrówki. Później szedłem już mniej więcej według mapki ;]
a czemu nie dodałeś, że się zgubiłeś??:P
hahahahah kurcze, aż żałuję, że dziś miałam obronę i nie pojechałam z Tobą. Takie ekstremalne przeżycia tylko z Tobą są możliwe:D