Limp Bizkit w Warszawie, czyli gorączka sobotniej nocy

20.10.2010, 15:14 | koncerty

Limp Bizkit w Warszawie 2010

Bilet na ten koncert (który odbył się 9 października) kupiłem od razu, jak tylko dowiedziałem się o planowanym występie w Warszawie. Miałem go kilka miesięcy przed tym wydarzeniem, aż zdążyłem o nim nawet zapomnieć. Jak się okazało, jakiś tydzień czy dwa przed skończyły się bilety, a ja wybierałem się na koncert raczej z sentymentu, niż z okazji bycia zagorzałym fanem.

Nie byłem na bieżąco z dokonaniami Limp Bizkit (Unquestionable Truth, zatrzymałem się na Results May Vary), ale ucieszyła mnie informacja, że chłopaki po kilku latach wrócili do siebie w oryginalnym sładzie (Fred Durst, Sam Rivers, John Otto, DJ Lethal, Wes Borland) i nagrywają nowy album - Gold Cobra. Na sam koncert poszedłem raczej po to, by 'zaliczyć' kolejny zespół na żywo z kolekcji 'słuchałem dawno temu, dawno temu chciałem pójść na koncert', tak jak to było na przykład z Linkin Park. Oczywiście przez myśl przeszła mi opcja sprzedania biletu przed wejściem i grzeczny powrót do domu, ale na szczęście nie skorzystałem z tej możliwości, co w ostatecznym rozrachunku było bardzo dobrą decyzją.

Wstęp: mecz Politycy vs gwiazdy TVN
Miniona sobota miała stać nie tylko pod szyldem koncertu Limp Bizkit - wcześniej razem z Efką poszliśmy na mecz charytatywny fundacji TVN. Mieliśmy okazję obejrzeć sobie nowy stadion Legii od środka, przy okazji podziwiać usilne starania obu drużyn: gwiazd TVN oraz polityków. Mecz oczywiście nie stał na wysokim poziomie, ale za to był bardzo zabawny. Poza tym bilety kosztowały jedynie 10 zł za sztukę, więc ta przyjemność nie była zbyt droga. W przerwie złapałem nawet czapkę Legii, a że fanem nie jestem, to ją chętnie komuś oddam, jeśli się do mnie zgłosi osobiście.
Na koniec, po meczu (zakończonym wynikiem 3:3) pojawiła się nieoczekiwana atrakcja - Paweł Wilczak z serialu Usta Usta razem z Andrzejem Strejlauem zagrali na środku boiska scenę do kolejnego odcinka, z nami w tle jako niecodziennymi aktorami. Trzeba będzie śledzić kolejne odcinki i zobaczyć jak to wyglądało, bo Wilczak w roli trenera roku z pucharem wzniesionym do góry spowodował głośne owacje na trybunach.

Przed koncertem Limp Bizkit w Stodole
Po meczu na Łazienkowskiej udałem się od razu do Stodoły, gdzie w kolejce spotkałem Mikella (z którym mieliśmy okazję się już widzieć na koncercie symfonicznym Comy, w nieco większym gronie). Limp Bizkit pojawił się na scenie już kilka minut po 20, grając koncert bez zbędnego supportu. Już od pierwszych minut było niesamowicie, z każdym kolejnym utworem zespół się rozkręcał, a publiczność bawiła się wspaniale. Poprzednie moje koncerty w Stodole (Jelonek, Pati Yang, Katatonia, czy nawet Papa Roach) mimo, że wspaniałe, nie dorównują temu, co działo się tego wieczoru. Pokuszę się nawet o próbę opisania co ciekawszych zdarzeń, chociaż i tak pewnie połowę już zapomniałem. Oto setlista z koncertu Limp Bizkit Warszawa 2010:

01. Intro (Pure Imagination) + Why Try
03. My Generation
04. Livin' It Up
05. Eat You Alive
06. Thieves
07. I'm Broke
08. My Way
09. Sweet Child o' Mine + Hot Dog
11. Behind Blue Eyes
12. Walking Away
13. Break Stuff
14. Nookie
15. Benny Hill + Re-Arranged
16. Rollin'
Bis:
17. Boiler
18. Take a Look Around
19. Beverly Hills Cop + Faith
20. Outro + Jump Around

Relacja z koncertu
Występ Limp Bizkit tego dnia w Stodole był niesamowity - tak publika, jak i sam zespół, wszyscy dali czadu. W życiu nie widziałem tak wspaniałej publiczności, śpiewającej głośno i wyraźnie praktycznie każdy utwór, bawiącej się świetnie. Dawno nie widziałem tak niesamowitego kontaktu zespołu z publicznością, dawno nie słyszałem tak wspaniałych podziękowań od zespołu dla zgromadzonych fanów. To było COŚ!
Już na Livin' It Up Fred powiedział: "There's so much f*cking energy in this building! You make our lives happy, you make Limp Bizkit wanna be Limp Bizkit, don't f*cking forget it!" Nie brzmiało to jak standardowe "jesteście najlepszą publicznością na świecie", słychać było w jego głosie, że mówi poważnie. Podczas całego koncertu dawał nam znać, że przeżywa go tak samo dobrze, jak my. Wszyscy bawili się świetnie, to była jedna wielka impreza ze znajomymi. Nawet na samym końcu Stodoły, gdzie stałem przy dźwiękowcach, nie można było pozostać w miejscu. Cała sala była podskakującym tłumem, nikt nie stał bezczynnie.
Podczas My Way Fred wciągnął na scenę dwóch fanów ("I love my polish friends"), którzy byli z nim do końca utworu. Na koniec powiedział do nich: "You never know when you'll see things my way, from the stage, this is your family right here." Między poszczególnymi utworami pozwalał sobie na swobodne rozmowy z innymi fanami, cieszył się każdą chwilą. Zespół nie trzymał się nawet setlisty - w pewnym momencie nie wiedzieli, który z dwóch utworów zagrać, więc zapytali się publiczności. Chyba ze dwa razy zmieniali setlistę dlatego, że publika tego chciała, nie trzymali się schematu, potrafili improwizować.
Na Take a Look Around (grane już jako bis) cała sala usiadła, a Fred zaczął to komentować: "It's you, man, you're the reason, don't you ever forget it", po czym kontynuował: "We're gonna see you next summer here in Poland! Yeah, that's right, you're gonna know Gold Cobra from the beginning to the end. Tonight's just a warmup, tonight's just a personal night for you and for me, just to have a little fun together before 2011".
Po tym nadszedł czas na dalszą część imprezy, w tle leciał motyw przewodni Beverly Hills Cop, a Fred odezwał się do zgromadzonych dziewczyn: "I wanna see all the ladies up, pick 'em up fellas, pick 'em up. That's right, girls! This is your time, this is the part of the concert that's all about you. Pick them up in the sky.". Dziewczyny powędrowały do góry, nie obyło się bez entuzjastycznych reakcji, dzięki czemu Fred dostał różowym stanikiem: "What is that? It looks like this concert is about to become a f*cking party." Chwilę później Fred postanowił zapowiedzieć ostatni utwór wieczoru, którym okazał się być Faith: "What you about to hear is going to damage your brain forever".

Setlista była niemal idealna, zagrali wszystkie najciekawsze kawałki. Mimo mojego niewielkiego zainteresowania i zaangażowania przed samym koncertem, szybko to nadrobiłem. Koncert był świetny i nie pomylę się zbytnio, jeśli stwierdzę, że dla wielu był najlepszym w ich życiu. Tak wspaniała atmosfera nie zdarza się często, dlatego cieszę się, że mogłem wziąć w tym udział.

komentujKomentarze:

Hej - czy ktoś wie co 'leciało' z głośników zanim limp bizkit wyszli na scenę? taki mocny, ale bardzo rytmiczny kawałek z bardzo silnie zaznaczoną linią drumową. Strasznie mi się podobało, będezzny za info - tu lub mailem na mateusz2000@yahoo.com
Szkoda ze mnie tam nie bylo :) niestety, za daleko ...
Nie ma sprawy, czapkę oddam przy najbliższej możliwej okazji :)
Ok, dzięki za info, zobaczymy jak to wypadło.
Zgłaszam się po czapkę :) dla męża of course :)
A Wilczaka w Usta usta widziałam dziś na onet vod - ostatni odcinek, w tv będzie we wtorek.
zmieniając temat - tylko mi tam bez szaleństw chłopaki na dzisiejszym koncercie ;> ;P
Fajna sprawa z zaproszeniem fanów na scenę i zaśpiewanie z nimi :) Podobnie było na koncercie 50 Cent w Polsce.
A tam, nie było bo na meczu siedzieliśmy, za to był mały skromny afterek ;]
zatem zazdroszczę ;p szkoda, że nie było "biforka", co? ;> ;p
Dzięki za uwagi - poprawione :)

A koncert tak, był niesamowity ;]
:) kolejne ekscytujące doświadczenie :D
na temat koncertu się nie wypowiadam, bo mnie tam nie było - jedyne co napiszę w tej kwestii to - popraw znaczniki kursywy w relacji z koncertu ;)
co do meczu jedna malutka uwaga - nie pamiętam dokładnie, bo przeżywałam wystąpienie w Usta Usta, ale mecz zakończył się chyba wynikiem 3:3? ;p